Podczas
Krajowej Konferencji w Łodzi (25-28 stycznia 2013) Pracownia mieściła się w
Hotelu Światowid, jednym z dwóch miejsc noclegowych uczestników konferencji.
Niestety drugie miejsce - akademik Politechniki Łódzkiej - było oddalone o ok.
2 km.
Nie zachęcało
to do dłuższych wizyt tych, którzy nocowali w akademiku. Zwłaszcza, że nocna
wędrówka kiepsko odśnieżonymi chodnikami nie należała do przyjemności. Bankiet
odbywał się poza miastem, co również oddalało wielu chętnych od naszych
skromnych uciech.
Mimo to nie brakowało
w Pracowni gości.
Sala, którą
dysponowaliśmy, była przestronna. Poszczególne aktywności nie zabierały więc
sobie nawzajem miejsca.
W użyciu
były przeróżne gry. Na stolikach pojawiały się różne modele origami
(przywiezione i ożywiane przez Agatę Knysz).
Joanna
Stasch również miała modele origami, ale bardziej intrygujące były jej
przestrzenne wyszywanki, namawiała też do szydełkowania, niektórzy mieli
przyjemność zobaczyć jej wycinanki (te same, które kiedyś wspaniale zdobiły
Pracownię w Grudziądzu).
Piotr przywiózł modele szkieletowe wielościanów z „włochatych drucików” (czyli
drutów do fajek), uczył też splatania papierowych modeli przygotowanych
uprzednio w komputerze.
Wacław
Zawadowski pokazywał, jak z plastykowego korka od wina zrobić stempel do
toczenia wykresu funkcji sinus i cosinus, można było podziwiać cały zestaw
narzędzi skompletowany specjalnie do tego celu. Każdy mógł też sięgnąć po
bryłki bez kleju.
Kasia służyła radą, zwłaszcza co do materiałów, którymi przecież opiekuje się przez cały rok. Transportem zajął się (już tradycyjnie) Adam.
Co najmniej
dwa stoliki zajmowały gry, które przywiózł Adam. Cieszyły się one dużym
zainteresowaniem i wzbudzały emocje.
Janek
najczęściej siedział blisko swojego komputera i zachęcał do programu SketchUp i
modeli, które w tym programie przygotował.
Nie da się
oczywiście opisać wszystkiego i każdy zdałby inną relację. Umknęło raczej
uwadze większości przypomnienie „trójkątnych kulawych mew” (czyli trójkątnego
odpowiednika modułu Sonobe), zabawy ornamentami też ograniczyły się do małego
kręgu.
Dyskutowano,
dyskutowano, dyskutowano.
Część sali
zajęta była przez koleżanki z Grupy „Origami i matematyka”, zapewne dla wielu
gości rozgraniczenie było niezauważalne i nieistotne.
To działo
się wieczorami. W dzień, podczas tur warsztatowych zajęcia prowadzone przez
członków Grupy „Warsztat Otwarty” odbywały się w jednej wyznaczonej sali. Choć
trudno było do tej sali przez przedziwne labirynty trafić, bywało w niej
tłoczno i gorąco.
Obiema
salami - w hotelu i w budynku Politechniki - opiekowała się (a także troszczyła
się o potrzebne materiały) jak zwykle Kasia.
[JB] [Zdjęcia Piotra Pawlikowskiego i Janka]
Piotr przywiózł modele szkieletowe wielościanów z „włochatych drucików” (czyli drutów do fajek), uczył też splatania papierowych modeli przygotowanych uprzednio w komputerze.
Kasia służyła radą, zwłaszcza co do materiałów, którymi przecież opiekuje się przez cały rok. Transportem zajął się (już tradycyjnie) Adam.
[JB] [Zdjęcia Piotra Pawlikowskiego i Janka]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz