poniedziałek, kwietnia 22, 2013

2013. Konferencja SNM w Łodzi – Pracownia Warsztat Otwarty

Podczas Krajowej Konferencji w Łodzi (25-28 stycznia 2013) Pracownia mieściła się w Hotelu Światowid, jednym z dwóch miejsc noclegowych uczestników konferencji. Niestety drugie miejsce - akademik Politechniki Łódzkiej - było oddalone o ok. 2 km.
Nie zachęcało to do dłuższych wizyt tych, którzy nocowali w akademiku. Zwłaszcza, że nocna wędrówka kiepsko odśnieżonymi chodnikami nie należała do przyjemności. Bankiet odbywał się poza miastem, co również oddalało wielu chętnych od naszych skromnych uciech.
Mimo to nie brakowało w Pracowni gości.
Sala, którą dysponowaliśmy, była przestronna. Poszczególne aktywności nie zabierały więc sobie nawzajem miejsca.
W użyciu były przeróżne gry. Na stolikach pojawiały się różne modele origami (przywiezione i ożywiane przez Agatę Knysz).
Joanna Stasch również miała modele origami, ale bardziej intrygujące były jej przestrzenne wyszywanki, namawiała też do szydełkowania, niektórzy mieli przyjemność zobaczyć jej wycinanki (te same, które kiedyś wspaniale zdobiły Pracownię w Grudziądzu).
Piotr przywiózł modele szkieletowe wielościanów z „włochatych drucików” (czyli drutów do fajek), uczył też splatania papierowych modeli przygotowanych uprzednio w komputerze.
Wacław Zawadowski pokazywał, jak z plastykowego korka od wina zrobić stempel do toczenia wykresu funkcji sinus i cosinus, można było podziwiać cały zestaw narzędzi skompletowany specjalnie do tego celu. Każdy mógł też sięgnąć po bryłki bez kleju.
Kasia służyła radą, zwłaszcza co do materiałów, którymi przecież opiekuje się przez cały rok. Transportem zajął się (już tradycyjnie) Adam.
Co najmniej dwa stoliki zajmowały gry, które przywiózł Adam. Cieszyły się one dużym zainteresowaniem i wzbudzały emocje.
Janek najczęściej siedział blisko swojego komputera i zachęcał do programu SketchUp i modeli, które w tym programie przygotował.
Nie da się oczywiście opisać wszystkiego i każdy zdałby inną relację. Umknęło raczej uwadze większości przypomnienie „trójkątnych kulawych mew” (czyli trójkątnego odpowiednika modułu Sonobe), zabawy ornamentami też ograniczyły się do małego kręgu.
Dyskutowano, dyskutowano, dyskutowano.
Część sali zajęta była przez koleżanki z Grupy „Origami i matematyka”, zapewne dla wielu gości rozgraniczenie było niezauważalne i nieistotne.








































To działo się wieczorami. W dzień, podczas tur warsztatowych zajęcia prowadzone przez członków Grupy „Warsztat Otwarty” odbywały się w jednej wyznaczonej sali. Choć trudno było do tej sali przez przedziwne labirynty trafić, bywało w niej tłoczno i gorąco.
Obiema salami - w hotelu i w budynku Politechniki - opiekowała się (a także troszczyła się o potrzebne materiały) jak zwykle Kasia. 
                                                            [JB] [Zdjęcia Piotra Pawlikowskiego i Janka]